Pierwszy model po długoletniej przerwie.
Start pod koniec listopada 2013 r.
22.11.2013 r. – Otwarcie.
Model marki Academy. Pierwszy model tej marki w mojej kolekcji. Jak dotąd słyszałem same pozytywy, a wręcz zachwyty o niej. Owszem pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Trzy ramki części + ramka z szybkami. Dosyć jasna instrukcja. Malowanie oznaczone na pudełku plus opisane w (czarno-białej) instrukcji.
Zestaw zawiera kilka urozmaiceń modelu. Po pierwsze trzy warianty uzbrojenia. Po drugie skrzydła ze zmienną geometrią. Skrzydła zazębiają się w wewnętrznej części samolotu – co sprawia, że poruszenie jednym powoduje „lustrzane” ustawienie drugiego. Trzecia wersja to opcja montażu drabinki do kokpitu. W zamyśle mój F-14 będzie miał zamknięty kokpit wraz z pilotami w środku. Dodam, że instrukcja nie przewiduje wersji otwartej (co nie jest przeszkodą), ale jako, że wcześniejsze modele (F-15 Eagle, F-18 Hornet, A-6 Intruder) miały otwarte kabiny tym razem będzie inaczej. Załoga będzie pochodzić z zestawu Hasegawa, ponieważ drugi, który posiadam (od Italeri) nie zawiera pilotów w pozach siedzących.
23/24.11.2013 r. – Montaż kabiny.
Kokpit już sklejony i przyznam, że odczucie co do jakości części mam bardzo dobre. Faktycznie jak dotąd firma Academy zrobiła na mnie dobre wrażenie. Z założenia zazwyczaj najpierw przeglądam instrukcję na kilka najbliższych części i potem pracuję z pamięci. Tym razem było podobnie. Pomalowałem pilota i kokpit. Zacząłem domalowywać kontrolki na tablicach. Jak już uzyskałem w miarę zadowalający efekt (jak na ręczne malowanie) spojrzałem w instrukcję co dalej…i wtedy zorientowałem się po ilustracji na marginesie, że cały kokpit jest odwzorowany kalkomaniami. Na pewno jest to wygodniejsze i dokładniejsze niż amatorskie malowanie pędzelkiem.
Później, pamiętając nauczkę z A-6 Intruder, dociążyłem dziób Tomcata i zabrałem się do korpusu. Tutaj kolejny pozytyw. Jak pisałem we wstępie skrzydła są ruchome tj. mają zmienną geometrię. Należy dodać, że zmiana ich położenia wpływa również na wysuwanie dodatkowych lotek… Oby tak dalej. Póki co wrażenie z produkty marki Academy jest jak najlepsze….
Później, pamiętając nauczkę z A-6 Intruder, dociążyłem dziób Tomcata i zabrałem się do korpusu. Tutaj kolejny pozytyw. Jak pisałem we wstępie skrzydła są ruchome tj. mają zmienną geometrię. Należy dodać, że zmiana ich położenia wpływa również na wysuwanie dodatkowych lotek… Oby tak dalej. Póki co wrażenie z produkty marki Academy jest jak najlepsze….
28.11.2013 r. – Montaż korpusu.
Po dociążeniu i wklejeniu kabiny w dziób montujemy skrzydła i korpus. Warto pamiętać aby skrzydła dokładnie zazębić wewnątrz samolotu. Bez tego nie zadziała nam poprawnie tzw. „zmienna geometria” skrzydeł.
Skrajne ich położenie wypycha dodatkowe lotki widoczne na rysunkach poniżej. Chowa się je po prostu wciskając w korpus. Polecam sprawdzenie wszystkiego na zamkniętej i ściśniętej obudowie ale jeszcze przed klejeniem. Zazębienie powinno być symetryczne i dokładne żeby potem nie było problemu….
Model na fotografii poniżej ma już sklejony korpus i ogon z tego względu, że części są łatwe w montażu i duże. Nie było sensu tego dodatkowo opisywać….
30.11.2013 r. – Montaż podwozia.
Montaż podwozia zawsze nastręczał mi najwięcej kłopotów. Po pierwsze po tym kroku definitywnie wiemy czy model jest dobrze wywożony i czy przód nie jest za lekki. Po drugie przyklejenie kół, które mają udźwignąć cały samolot często jest trudne z tego względu, że docelowo są wkomponowane obok wlotów powietrza w miejsca trudnodostępne i to z kilkoma wypustkami. Tutaj było podobnie. Do głównego wspornika, należy dokleić element pod kątem około 45 stopni a dopiero potem wpasować całość w podwozie. Nawet pesetą nie jest to zadanie najprostsze. Może jak ktoś ma drobniejsze ręce będzie łatwiej. Suma summarum udało się. Efekt jest znośny, choć nie poprawia go malowanie. Biała farba trudno kryje plastik i miejscami niestety nie wygląda to zbyt estetycznie. W takich przypadkach przydałby się aerograf, którym można nałożyć cienką warstwę farby dokładnie kryjąc materiał ale nie zaburzając rzeźby elementów. Cóż, każdy radzi sobie jak może…
07.12.2013 r. – Montaż uzbrojenia.
Tutaj znów firma Academy pokazała się od dobrej strony. Ilość kalkomanii do pocisków jest na prawdę spora np. każdy pocisk Phoenix to aż 10 kalkomanii. Owszem można wiele rzeczy po prostu pomalować (choćby czarne paski na pociskach) ale napisów pędzlem w tak małej skali i na tak małych elementach nie da się przecież dorobić.
Model posiada uzbrojenie do montażu w kilku wariantach. Ja wybrałem 4 pociski Phoenix pod korpusem i po jednym węźle na skrzydło z Sparrow’em i Siedewidner’em.
Jako, że sklejanie Tomcata ma się już końcowi i dotąd padały głownie głownie pochwały, sprawiedliwie powiem, że były tez wadu zestawu. Po pierwsze montowanie kabiny do korpusu samolotu. Bez doszpachlowania / dotarcia będzie widoczne łączenie tych elementów. Myślę, że można było albo dokładniej je spasować albo zaplanować połączenie w innym miejscu. Przy wlocie powietrza trochę rzuca się w oczy wyraźne cięcie bryły. Drugi minus to szyby. Sklejenie ich jako zamknięta kabina pokazuje, że nie schodzą się precyzyjnie. Ewidentnie przednia część jest szersza. W takim przypadku pozostawienie uchylonej kabiny byłoby chyba najlepszym rozwiązaniem.
Do skończenia modelu pozostały jeszcze drobne poprawki szczegółów oraz nałożenie kalkomanii…
16.12.2013 r. – Kalkomanie.
W kwestii kalkomanii na początku warto dodać, że jest ich całkiem sporo. Może nie tyle co przy F-16 Falcon, czy F-4 Phantom, ale to też całkiem pokaźny zestaw. Na miły plus zasługują napisy przy kabinie ze stopniami i nazwiskami nawigatora i pilota. Są też ostrzeżenia przy wlotach powietrza, oznaczenia na silnikach, statecznikach, że wspomnę jeszcze o kilkudziesięciu wzorach nakładanych na pociski podwieszane pod kadłub i skrzydła. Nie zmienia to jednak faktu, że są też dwa minusy:
- Znak sił powietrznych US Army, oznaczenie lotniskowca oraz wzór na zbiorniku paliwa – kolor kalkomanii zlewa się z malowaniem samolotu. Faktem jest, że zastosowałem o ton ciemniejszą farbę ale na „książkowym” ubarwieniu również byłby ledwo widoczny.
- Czerwone linie przy silnikach – nie ma szans by przykleić je jak w instrukcji, ponieważ są po prostu za krótkie… trzeba najlepiej uzupełnić wzór czerwoną farbą.
Podsumowując: Ogólnie model dosyć czasochłonny aczkolwiek uważam, że bardzo ciekawy i wart swojej ceny i poświęconego mu czasu. Przy moim niedużym doświadczeniu udało się uzyskać efekt jak na zdjęciach powyżej, więc z odrobiną większych umiejętności i przy możliwości pracy przy dziennym świetle powinno być naprawdę satysfakcjonująco. Warto przypomnieć, że w zestawie jest całkiem ciekawie odwzorowany kalkomaniami kokpit, choć nie ma figurki pilota. Skrzydła są ruchome – model ma tzw. zmienną geometrię skrzydeł i ruchome lotki dodatkowe z przodu. Model posiada również bogate uzbrojenie od pocisków Phoenix po Sidewinder. Dodając do tego całkiem udane kalkomanie (poza kilkoma wzorami) produkt wydaje się udany choć nie idealny. Jak już pisałem na początku marka Academy nie była mi wcześniej znana w praktyce ale od tego momentu będę po nią chętnie sięgał…
Polecam.
Trochę historii F-14:
F-14 Tomcat – naddźwiękowy myśliwiec pokładowy Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych o zmiennej geometrii skrzydeł zaprojektowany przez firmę Grumman. F-14 Tomcat miał być lepszym myśliwcem niż F-4 Phantom II (Samolot
F-4S NAVY Phantom (Tamiya)) i lepszym bombowcem niż A-7 Corsair II. Projekt nowego myśliwca marynarki zyskał najwyższy priorytet ze względu na obawy dowództwa US Navy związane z brakiem samolotu zdolnego przeciwstawić się maszynom typu MiG-25 Foxbat.
Nazwa Tomcat została nadana na cześć admirałów floty amerykańskiej Thomasa Connolly’ego i Thomasa Moorera. Admirał Connolly znacząco wspomógł rozwój projektu na tyle, że zaczęto o F-14 mówić „kot Toma” (Tom’s cat).
F-14 okazał się nie tylko lepszym myśliwcem, ale także lepszym wielozadaniowym bombowcem niż F-4 Phantom. W chwili wprowadzenia do służby F-14 Tomcat był najzwrotniejszym i posiadającym najmocniejsze silniki myśliwcem. Zmienna geometria skrzydeł i system kierowania ogniem obsługujący pociski AIM-54 były na tyle niepowtarzalne, że już nigdy później nie skonstruowano w Stanach Zjednoczonych podobnego myśliwca. Ostatecznie maszyna ta została wycofana po 35 latach służby ze względu na duże koszty utrzymania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz