HARMONOGRAM PRACY:
29 kwietnia 2015 – otwarcie pudełka i malowanie podwozia
1 maja 2015 r. – montaż kół i prowadnic
7 maja 2015 r. – montaż gąsienic i przymiarka górnego pancerza
8 maja 2015 r. – montaż tyłu czołgu oraz zbiorników paliwa
12 maja 2015 r. – wstępne malowanie nadwozia
15 maja 2015 r. – montaż bryły czołgu + gaśnice
22 maja 2015 r. – montaż wieży (początek)
23 maja 2015 r. – montaż karabinu maszynowego i anten do wieży
29 maja 2015 r. – montaż lufy działa L30A1 kalibru 120 mm
31 maja 2015 r. – montaż wieży do korpusu czołgu
3 czerwca 2015 r. – nakładanie kalkomanii i brudzenie
5 czerwca 2015 r. – malowanie wybranych figurek Caesar’a
8 czerwca 2015 r. – zakończenie prac.
29 kwietnia 2015 – otwarcie pudełka i malowanie podwozia
1 maja 2015 r. – montaż kół i prowadnic
7 maja 2015 r. – montaż gąsienic i przymiarka górnego pancerza
8 maja 2015 r. – montaż tyłu czołgu oraz zbiorników paliwa
12 maja 2015 r. – wstępne malowanie nadwozia
15 maja 2015 r. – montaż bryły czołgu + gaśnice
22 maja 2015 r. – montaż wieży (początek)
23 maja 2015 r. – montaż karabinu maszynowego i anten do wieży
29 maja 2015 r. – montaż lufy działa L30A1 kalibru 120 mm
31 maja 2015 r. – montaż wieży do korpusu czołgu
3 czerwca 2015 r. – nakładanie kalkomanii i brudzenie
5 czerwca 2015 r. – malowanie wybranych figurek Caesar’a
8 czerwca 2015 r. – zakończenie prac.
OPIS:
To moje pierwsze spotkanie z marką Trumpeter. Złożyłem już trochę modeli , lecz były to głównie produkty takich marek jak Italeri, Revell, Zvezda i Dragon czy UniModel.
Pierwszy raz o firmie Trumpeter usłyszałem na zeszłorocznej Warszawskiej Fieście Modelarskiej i to w kontekście jak najlepszej opinii. Jakie będzie wrażenie po otwarciu pudełka i podczas sklejania modelu zaraz zobaczymy…przyznam, że jestem bardzo ciekawy.
Pierwszy raz o firmie Trumpeter usłyszałem na zeszłorocznej Warszawskiej Fieście Modelarskiej i to w kontekście jak najlepszej opinii. Jakie będzie wrażenie po otwarciu pudełka i podczas sklejania modelu zaraz zobaczymy…przyznam, że jestem bardzo ciekawy.
W pudelku mamy dwie ramki części. Jedna to głównie części napędu, natomiast druga zawiera pozostałe elementy pancerza oraz wyposażenia czołgu. Mamy też wycięte już elementy bryły pojazdu tj. podwozie (górna i spodnia płyta) oraz góra wieży. Dodatkowo są tam gumowe gąsienice oraz instrukcja montażu/malowania i kalkomanie.
Docelowo czołg będzie miał barwy i oznaczenia tzw. międzynarodowych sił pokojowych KFOR (Kosovo Force).
Docelowo czołg będzie miał barwy i oznaczenia tzw. międzynarodowych sił pokojowych KFOR (Kosovo Force).
Montaż napędu jest raczej prosty. Drobne elementy, takie jak górne prowadnice gąsienic, warto pomalować przed montażem, ponieważ późniejszy dostęp do nich jest mocno utrudniony. W kwestii dokładności, gdybym miał porównywać model do jakiś marki, z którą już miałem do czynienia to byłby to Dragon (patrz Wóz
piechoty M3A2 Bradley (Dragon)) – co uważam, za bardzo dobry wynik. Elementy są dobrze spasowane oraz bardzo ładnie odlane. Trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia co do wykonania detali. Jedyne co przychodzi mi na myśl jako ewentualny przytyk, to niewielka ilość części jaka pozostaje po sklejeniu kół. Idąc jednak tropem Dragona zakładam, że mimo to wynik końcowy również będzie zadowalający.
Montaż gąsienicy jest bardzo prosty. Nie jest to rozwiązanie jakie najczęściej spotykamy w modelach Revell’a, czyli pojedyncze ogniwa do sklejenia ze sobą. Challenger ma w zestawie gumowe gotowe gąsienice. Jedyną pracą jaką mamy do wykonania to osadzenie części w napędzie oraz sklejenie końców gąsienicy. Ja dla pewności montażu podkleiłem również miejsca styku z kołami napędu. Zaletą takiego rozwiązania jest łatwość montażu, ale wadą mniejsze pole manewru w nadaniu kształtu np. część gąsienicy nie zawsze opada na górne prowadnice. Wymagane jest wtedy zastosowanie docisku i dodatkowe podklejenie części.
Elementy marki Trumpeter są dobrze wykonane i dosyć dokładnie spasowane. Wiele elementów jest tak dopasowanych, że wydaje się, iż ich montaż mógłby być bezklejowy…
Malowanie barw znajdujące się w instrukcji jest moim zdaniem niewystarczające, ale za plus uznaję, że po bokach pudełka producent zamieścił ilustracje barw modelu w rzutach z wszystkich perspektyw. Zamiast koloru czarnego wykorzystałem jednak ciemnoszary. Czarny zastosowałem w modelu Czołg
Leopard 2 A4 (Revell) i nie byłem zadowolony. Poza tym na jednym z forów wyczytałem, że z zasady nie używa się czystego czarnego koloru do malowania modelu, a raczej odcienia ciemnej szarości właśnie. Zapewne chodzi o dosyć trudne „brudzenie” czarną rozwodnioną farbą czarnych elementów modeli…
W kolejnym etapie natrafiłem na bardzo miłą niespodziankę. Ogromna zaleta to detal, którego mi brakowało w modelach Italerii, Revell. Zvezda, UM, Hasegawa etc. to lufa z nawierconym otworem u wylotu. Niby drobnostka, ale bardzo ważna. W wyżej wymienianych markach trzeba, albo kupić metalową lufę z dokładnie odwzorowanym kształtem, albo bawić się cieniami farbami (choć to ostatnie zawsze będzie budziło pewien niedosyt). Odtąd marka Trumpeter to mój numer jeden w kategorii czołgi w skali 1:72.
Jak już wspomniałem wyżej do malowania „maskowania” czołgu oprócz koloru olive drab producent zaleca czarny. Ja zamiast czarnego użyłem resztki koloru szarego bodajże schwarzgrau. Po wyschnięciu wydaje mi się, że to był dobry wybór – najwyżej na końcu przyciemnię całość…
Miałem trochę dylemat z gaśnicami, bo znalazłem dwa zdjęcia czołgu Challenger 2 gdzie jedno (na poligonie) prezentuje gaśnice w kolorze pancerza, a drugie (na paradzie) w kolorze czerwonym (kolorystyka „cywilna” jak gaśnicy samochodowej). Dla podkreślenia tych elementów wybrałem drugą opcję.
Miałem trochę dylemat z gaśnicami, bo znalazłem dwa zdjęcia czołgu Challenger 2 gdzie jedno (na poligonie) prezentuje gaśnice w kolorze pancerza, a drugie (na paradzie) w kolorze czerwonym (kolorystyka „cywilna” jak gaśnicy samochodowej). Dla podkreślenia tych elementów wybrałem drugą opcję.
Kolejny krok to wieża czołgu. Najpierw zaczynamy od wierzchniej części (włazy, karabin maszynowy etc.), następnie montujemy armatę do podstawy wieży i dopiero potem zbieramy powyższe elementy w całość.
Trochę zmodyfikowałem pomysł producenta na anteny czołgu. Instrukcja sugeruje rozciągnąć pod wpływem ciepła plastyk z ramki od części Challengera. Widziałem już takie pomysły w pojazdach Revella, więc widać jest to standard, ale osobiście nie próbowałem zabawy z topieniem plastyku. Skorzystałem z pudelka z odpadkami z innych modeli, czyli zapasów tzw. „złomu modelarskiego” i spreparowałem krótsze nieco anteny z innych części. Dla większej trwałości anteny są nie tylko przyklejone klejem, ale i głębiej osadzone w obudowie wieży (nawierciłem otwory). Klejenie długich elementów tylko na styku jakoś mnie nie przekonuje, no chyba, że model zamykamy w pudełku lub stawiamy na półce bez prawa dotyku.
Niestety po wielu zachwytach produktem natrafiłem na pierwszy feler… Słabe spasowanie spodu wierzy z jej pokrywą. Spód, na którym jest gwint do zamocowania na nadwoziu czołgu jest do mocnego przycięcia. Inaczej nie można go skleić z pozostałymi elementami. Warto dokładnie przećwiczyć mocowanie tej części „na sucho”, ponieważ nawet jak uda się dociąć ją do właściwego rozmiaru może okazać się, że po złożeniu utrudnia ruch lufy. Generalnie nawet po tych zabiegach zakres ruchu lufy czołgu jest bardzo mały. Zapowiadało się obiecująco, ale w tej kwestii poczciwe modele Italeri są lepsze…. Nie mają luf z gwintem u wylotu, nie mają również tak ładnych detali, ale nie spotkałem się z takimi utrudnieniami. Owszem wszystko jest do dopracowania, ale warto w tym miejscu być podwójnie ostrożnym.
Jak już wspominałem – ciężko mi, z praktycznego punktu widzenia, wyobrazić sobie montaż anten we wskazany przez producenta sposób i o zalecanym kształcie. Możliwe, że takie anteny są bardzo elastyczne i wtedy problemu nie ma, ale jeśli nie – to zbyt długie połamią się po włożeniu do średniej wielkości pudełka plastikowego (kiedy ukończony model pójdzie do szafki w odstawkę).
Z tego też względu mój Challenger stracił około 3 mm na długości tych części… Plus w tej całej sytuacji jest taki, że anteny są na tyle mocno zamontowane, iż po ułamaniu końcówek nawet nie drgnęły z miejsca montażu.
Z tego też względu mój Challenger stracił około 3 mm na długości tych części… Plus w tej całej sytuacji jest taki, że anteny są na tyle mocno zamontowane, iż po ułamaniu końcówek nawet nie drgnęły z miejsca montażu.
Przyznam, że nakładanie kalkomanii mnie trochę rozczarowało. Pierwszy raz spotkałem się z kalkomaniami, które rozpadały się w wodzie. Zawsze używałem do ich nakładania zwykłej wody z kranu, ale pierwszy raz kalkomanie po prostu rwały się od samego dotknięcia lub mocno się zwijały utrudniając ich nałożenie. Tak jak odwiniecie i nadanie pożądanego kształtu zazwyczaj się udawało, tak już nie zawsze z porwanych skrawków dało się złożyć kompletne oznaczenie. Czasem po prostu trzeba było poratować się farbą i zaimprowizować…
PIECHOTA JAKO UZUPEŁNIENIE…
Starym zwyczajem każdy model dostaje do kompletu kilka figurek. Do Challengera dołożyłem czterech żołnierzy z zestawu Caesar’a – „Modern US Elite Force”.
W kwestii figurek nie będę się zbytnio rozpisywał. Jest to sprawdzony zestaw, którego używałem przy okazji Czołg
Leopard 2 A4 (Revell), Czołg
Leopard 2 A4 (Revell) i Czołg
M1A1 ABRAMS (Revell). Postacie uważam za bardzo dobrze wykonane. Mają różnorodne pozy, dzięki czemu figurki można zaadoptować do różnych celów (walka, desant itp). Jedyna ujma to dosyć miękki/sprężysty materiał. Figurki są pakowane luzem do foliowego woreczka, przez co niektóre potrafią się odkształcać. W moim przypadku jeden żołnierz ma dosyć nienaturalną pozę a inny wygiętą broń. Niestety materiał musiał sporo czasu tek przeleżeć w opakowaniu i plastik „pamięta” to wracając ciągle do zdeformowanej postaci. Revell i Italeri stosują twardsze tworzywo i dodatkowo sprzedają figurki w ramkach – więc problemu takiego nie ma. Z drugiej strony w temacie wojsk współczesnych ich zestawy są mniej ciekawe niż oferta Caesara.
GALERIA ZESTAWU:
Model uważam za ukończony choć nie bez wad. Największa to jednak złe rozwiązanie problemu anten. Te zastosowane przeze mnie są zbyt grube. Następnym razem zastosuję miedziany drucik. Człowiek uczy się na błędach… Challenger II wraz z figurkami ląduje teraz w pudełku, a potem do szafki.
Tym samym poznałem całkowicie nową dla mnie markę modeli. Niestety dostałem też nauczkę dotyczącą konsekwencji „ulepszeń” na własną rękę.
TROCHĘ HISTORII:
Challenger 2 – czołg produkcji brytyjskiej pochodzący z pierwszej połowy lat 90. dwudziestego wieku. Należy do trzeciej generacji czołgów. Challenger ma niewielkie doświadczenie bojowe – głównie Kosowo i Irak.
Dane techniczne:
Producent Alvis Vickers
Załoga 4
Prototyp 1991
Produkcja >1993
Silnik Diesel Perkins-Condor CV12 o mocy 1200 KM
Długość 11,55 m
Szerokość 3,52 m
Wysokość 2,49 m
Masa bojowa: 62,5 t
Prędkość 56 km/h
Zasięg 400 km
Załoga 4
Prototyp 1991
Produkcja >1993
Silnik Diesel Perkins-Condor CV12 o mocy 1200 KM
Długość 11,55 m
Szerokość 3,52 m
Wysokość 2,49 m
Masa bojowa: 62,5 t
Prędkość 56 km/h
Zasięg 400 km
Uzbrojenie:
- armata gwintowana L30A1 kalibru 120 mm,
- dwa karabiny maszynowe kalibru 7,62 mm,
- wyrzutnik granatów dymnych.
- dwa karabiny maszynowe kalibru 7,62 mm,
- wyrzutnik granatów dymnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz